— Wciąż nie mogę
uwierzyć, że spędzamy święta razem, w dodatku w akademiku —
powiedziałam cicho, uśmiechając się do przyjaciół.
— A mamy inne
wyjście? Na dworze drogi są nieprzejezdne — jęknął Niall,
przytulając się do pleców Rey.
— Nie mów tak! —
fuknęła dziewczyna, odsuwając się od niego. — Magia świąt i
te sprawy, nie czujesz tego?
— On czuje jedynie
pociąg. Do ciebie, Rey — wtrącił Luke, śmiejąc się głośno i
zerkając na mnie, przez co na pewno spłonęłam soczystym
rumieńcem.
— Spadaj. Jesteś
niegrzeczny i Święty Mikołaj nie przyniesie ci prezentu, cioto. —
Odgryzł się Niall, ponownie przyciskając do siebie Rey i całując
ją w kark.
Patrzyłam na to z
zazdrością i swego rodzaju smutkiem. Luke nie zachowywał się jak
Niall i to bolało najbardziej. Cieszyłam się, że spędzam święta
w akademiku, z miłością swojego życia, ale najwyraźniej Luke nie
podzielał tego entuzjazmu. Wydawał się być zamyślony.
Wstałam z kanapy,
na której siedziałam wraz z chłopakiem i podeszłam do okna,
spoglądając na śnieżny krajobraz na zewnątrz. Kilkanaście minut
temu wróciliśmy z wigilijnej kolacji wraz z innymi studentami i
teraz siedzieliśmy w moim i Rey pokoju, i… wesoła atmosfera
zniknęła.
Niall był zajęty
Rey.
Rey była zajęta
Niallem.
A Luke był
zamyślony jak jeszcze nigdy.
Westchnęłam cicho.
Nie tak wyobrażałam sobie święta z najlepszą przyjaciółką,
jej chłopakiem — a za razem moim najlepszym przyjacielem, oraz z
chłopakiem, z którym byłam już dwa lata. To wszystko było
zupełnie nie tak, jak to sobie wymarzyłam. Był to nasz
ostatni rok na studiach, a potem każde miało iść w swoją stronę.
— Za chwilę
wrócę. — Do moich uszu doszedł głos Luke’a. Głos, który tak
bardzo kochałam.
— Okay. —
Wzruszyłam ramionami i usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu.
Drzwi zatrzasnęły
się za blondynem, a ja spojrzałam na parę siedzącą naprzeciw.
Gdy przyjaciółka poprawiła kosmyk włosów, który wypadł zza
ucha, coś błysnęło i zmrużyłam oczy, aby lepiej się temu
przyjrzeć.
— Rey… Czy to
jest…? — Wskazałam na mały, błyszczący przedmiot na jej
palcu.
— Pierścionek
zaręczynowy? — dokończył za mnie Niall. — Tak.
— Kiedy chciałaś
mi powiedzieć? — spytałam przyjaciółkę z niemałym wyrzutem w
głosie, lecz zanim ta zdążyła odpowiedzieć, drzwi pokoju
otworzyły się, a w nich stanęła szczupła i wysoka postać,
ubrana na czerwono.
— Ho ho ho? —
Postać odezwała się niepewnie, a Niall wybuchł śmiechem.
— Serio, Luke? Nie
no, stary, kreatywności to ci nie brakuje — parsknął.
— Jaki Luke? —
zapytał oburzony. — Jestem Mikołaj. Święty Mikołaj.
Postać w czerwonym
ubraniu, jaką rzeczywiście był Luke, złapała oparcie krzesła i
postawiła je przy małej choince, pod którą leżało kilka małych
prezentów.
— To jak, chcecie
prezenty?
Mój uśmiech nie
sięgał oczu. Wciąż byłam smutna — co on do cholery
kombinował!? Bawił się w Świętego Mikołaja, zamiast spędzić
miło czas i… No właśnie, co? Luke usiadł na krześle, gładząc
dłonią sztuczną, białą brodę i poprawiając czerwoną czapkę z
pomponem. W końcu wziął do ręki pierwszy prezent.
— Ho ho, Rey,
chodź do Mikołaja! – Krzyknął entuzjastycznie, wyciągając do
niej ręce. Wyglądało to bardziej niż komicznie. Dziewczyna ze
śmiechem usiadła mu na kolanach. — Co prawda w nocy z Niallem
grzeczna nie jesteś, ale prezenty dostaniesz — mówił ze
śmiechem, a Niall rzucił mu wściekłe i oburzone spojrzenie.
Rey cmoknęła go
lekko w policzek i wróciła na kanapę, od razu biorąc się za
rozpakowywanie dwóch prezentów, jakie otrzymała — ode mnie i od
Luke’a. Domyślałam się, że pierścionek zaręczynowy był
świątecznym prezentem od Nialla i… sprawiło to, że byłam
zazdrosna jeszcze bardziej. Dlaczego Luke nie mógł być tak
romantyczny?
— Niall, stary,
chodź do Mikołaja. — Luke śmiał się, mało co nie spadając z
krzesła, a gdy Niall również usiadł mu na kolanach, nie
potrafiłam być obojętna i wybuchłam razem z nimi.
Z obydwu byłby
idealny materiał na homoseksualistów, wyglądaliby razem słodko —
ta myśl rozbawiła mnie jeszcze bardziej, a widok Nialla,
naśladującego Rey i również cmokającego mojego chłopaka w
policzek, sprawiła, że trzymałam się za brzuch, wijąc po kanapie
i nie potrafiąc uspokoić. Przyjaciółka nie wyglądała lepiej —
zwłaszcza, że w jednym z prezentów znalazła dwanaście
prezerwatyw różnych firm, z dopiskiem „Ma wam starczyć na
cały rok, seksoholicy! Raz w miesiącu!” .
— Oh, tak! Zawsze
chciałem dostać sztucznego cycka do macania! — krzyknął Niall,
śmiejąc się do rozpuku, gdy wciąż siedząc na kolanach Luke’a,
rozpakowywał swój pierwszy prezent.
— Sugerujesz, że
dwa to dla ciebie za mało? — Rey uniosła brwi w lekkim
niedowierzaniu.
— Daj spokój. —
Machnął niedbale ręką. — Twoje nie są takie gumowe, to nie to
samo — rzucił, zwijając się ze śmiechu.
Kochałam całą tę
trójkę, mimo iż czasami byli zboczeni aż do obrzydliwości.
Jednak trzeba przyznać, że z nimi nigdy nie ma nudy — o ile Rey i
Niall się nie obściskują — i zawsze jest komicznie.
W końcu jednak
Niall wrócił na kanapę, przelotnie całując swoją dziewczynę i
z zaciekawieniem patrzył na Luke'a, który ponownie gładził brodę.
— Chyba pora na
ciebie, kochanie. — Spojrzał mi w oczy i ku mojemu zdziwieniu, nie
sięgnął po żaden z prezentów, leżących pod choinką. Zamiast
tego rozpiął dwa guziki stroju Mikołaja i ze środka wyjął małe,
kwadratowe pudełko i nim zdążyłam w jakikolwiek sposób
zareagować, już klęczał przede mną z pierścionkiem w ręku.
— Czy uczynisz mi
ten zaszczyt i zostaniesz moją Panią Mikołajową?
Nie byłam w stanie
wydusić z siebie słowa. Mogłam jedynie siedzieć i patrzeć w jego
przepełnione nadzieją i miłością oczy. Czułam, jak po moich
policzkach spływają łzy i kiwnęłam twierdząco głową.
To były najlepsze
święta w moim życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz